słyszy jej łkań pokornych?... O, bodajby nigdy podobne pytania nie budziły się w piersi dziecięcej...
Tymczasem godziny biegły, w dzień wschodziło i zachodziło słońce, w nocy z niezachwianą jednostajnością obracał się dokoła gwiazdy polarnej Wóz, niestrudzona skazówka na przedwiecznym zegarze. Szła, szła i szła wciąż naprzód, ciągnąc za sobą czas, spychający doby w bezpowrotną otchłań. Szła, szła i szła wciąż — zbliżając się do świtu owego dnia, który miał rozstrzygnąć los całej rodziny.
Wówczas pewnego razu ocknął się w panu Janie mąż i ojciec, i postanowił — napisać list do bogatej ciotki, prezesowej, która na nieszczęście bawiła obecnie zagranicą.
W liście tym wyznawał błędy swoje, mówił, że często nadużywał pomocy ciotki, lecz, że obecnie błaga ją po raz ostatni o pożyczenie piętnastu tysięcy rubli na spłatę najpilniejszych długów. Gdy to załatwi, zmieni całkiem tryb życia i zacznie pracować jak ekonom, pisarz, a następnie gumienny. Ograniczy wydatki i po kilku latach nietylko zwróci najukochańszej i najczcigodniejszej cioci pożyczkę, ale nadto zaniedbany majątek podniesie.
Niebardzo ufając skutkowi własnych zapewnień, prosił jeszcze żonę, aby i ona odmalowała ich stan krytyczny i błagała ciotkę o pomoc.
Pani napisała list na dwu arkuszach. Było tam i o chorobie i o doktorze Chałubińskim, o którym od tylu lat marzy napróżno, i o Józiu, cierpiącym na osłabienie, o Raspailu, ekstrakcie słodowym, wyszłych z mody sukniach, odejściu Kiwalskiej, i o wszystkich a wszystkich rzeczach, mogących, wedle zdania pani, obudzić współczucie ciotki. Wkońcu, aby dać jej gwarancją zwrotu pożyczki, obiecała oprzeć ją na hipotece ostatniego folwarku, jaki jej pozostał z posagu. Folwark ten leżał o kilka mil od majątku głównego, posiadał chatę i sto morgów gruntu i znajdował się pod opieką bardzo uczciwego karbowego. Nie zadłużono go, ani sprzedano
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.