Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

umyję!“ A on do mnie: „No, to se umyjta!“ — i dobył z torebki, co ją miał przez ramię, mydło w srebrnym papierze i dał mi. Kiej wam powiadam, że jakiem się umyła, to tak ode mnie pachniało, aż wstyd...
Baby, słuchając, kiwały głowami, a jedna rzekła:
— Widzi mi się, to na nic chłopaka posyłać do szkoły. Inne pańskie dziecko, toby tak nie powiedziało parobczysze, jak on własnej matce.
— Co nie warto, to nie! — zawtórowały inne.
— Czekajta ino, kumo! — zaprotestowała ubrana z miejska. — I ja żebym miała drugiego, tobym go nie posyłała, ale Józik to ho! ho!.. Jakeśmy poszli z nim do jegomości, to mu jegomość dał książkę drukowaną po łacinie, a on tak z niej czytał i jegomości gadał co tam stoi, aż jegomość powiedział: „Żebym ja tak umiał, jakem jeszcze nie był wyświęcony, tobym nic nie robił, ino na sufit pluł!“
W tej chwili do chłopa z zamglonemi oczyma przystąpiła kobieta, mająca zamiast chustki pstry fartuch, zawiązany około szyi:
— No, Maciek!... — mówiła — idziesz ty dziś, czy nie idziesz?...
— Pójdziesz, psia wiaro! — mruknął chłop, potrącając ją łokciem.
— O, że też ty miłosierdzia nie masz nade mną, człowieku! Nic, inobyś cały dzień siedział w karczmie i te wódczysko chlał!... Niedługo będziesz tak jak Ignac legiwał pod ławą na śmiech ludziom!... Upamiętaj się ty choć raz...
Chłop podeszedł do kraty i wziął kieliszek.
— Maćku!... Macieju! — błagała go żona — ustatkujże się...
— Naści... masz... chlaj!... — odparł mąż, wciskając jej kieliszek w rękę.
— Widzicie wy?... — zwróciła się żona do sąsiadów. — Ja mu gadam, żeby nie pił, a on mnie częstuje!...