— Kiej was częstuje, to pijta! — poradził ktoś.
— Jużci że wypiję. Cóż, mam wylać, kiej zapłacone?...
W innej gromadce znajdował się chłop kołtuniasty, z czerwonemi jak królik oczyma. Przy nim stała żona, częstująca go resztką wódki ze swego kieliszka.
— Dawno wam tak na oczy padło? — pytał go sąsiad w wyszywanej kapocie.
— Będzie chyba piąty dzień — odparł.
— Nieprawda — wtrąciła żona — będzie w tę środę, co przyjdzie — tydzień.
— Robicie co?.... — rzekł chłop w czapce.
— I... i... takie to i robienie... — zaczął kołtuniasty.
— Czego gadasz, kiej nie wiesz? — przerwała żona. — W piątek mu owczarz prochem oczy zasypał, ale ino raz, a znowu w piątek ten, co przyjdzie, ma mu czemsić smarować...
— Pomogło wam co?
— Paliło mnie jak ogniem i materją pędziło, ale widzi mi się, że jest gorzej...
— O głupi na! — odezwała się żona. — Jak ci tylko wygryzło i materją wypędziło, to już lepiej. Bo żeby materja została ci w oczach, tobyś jeszcze oślepnął...
Przy stole głównym wieśniak w butach z nieuczernionej skóry zalecał się do łysego chłopa z twarzą piękną, ozdobioną długiemi, siwemi wąsami.
— Pożyczcie, Wojciechu, trzy ruble do żniw, dam wam pięć złotych i wódki postawię zaraz — mówił właściciel nieuczernionych butów.
— Dam wam dwa ruble dziś, a wy mi oddacie trzy po żniwach — odpowiedział łysy, zażywając tabakę.
— Wcale że nie tak. Wy mi dacie dziś trzy ruble, a ja wam po żniwach oddam trzy ruble i pięć złotych.
— Nie chcę tak.
— Trzy ruble, pięć złotych i... kurę wam dodam.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.