nie uszczypały jednej trawki, kiej przyszedł fornal i zajął ich. Tak było, żebym skonania nie doczekał!
Chłop stał, trzymając czapkę w obu rękach, ale śmiało patrząc w oczy dziedzicowi, który uśmiechał się drwiąco.
— No — rzekł dziedzic — słyszałem, że już nie będziecie układać się o zniesienie serwitutów.
Gajda podrapał się za ucho.
— Gospodarze mówią, że za taką rzecz warcibyśmy od jaśnie dziedzica chociaż po pięć morgi na osadę — odparł.
— Ja myślę, żebyście i wszystko wzięli, gdyby wam tak dać?...
— Jakby jaśnie dziedzic zechciał dać, tobyśwa wzięli.
— No, ja będę lepszy i nie chcę od ciebie wszystkiego... Dasz tylko trzy ruble fornalowi, który konie zajął...
— O, la Boga! aż trzy ruble?... — krzyknął chłop. — Ady ja tego przez cały tydzień nie zarobię, a tu jaśnie dziedzic za jaki może kwadransik każą se tyle płacić?...
— Więc idź do sądu! — rzekł dziedzic.
— Panie! a jakże mi iść do sądu, kiej mnie Żydy zgodziły do miasta, żebym zara jechał. Niech się pan zmiłuje i opuści!
— Słuchaj-no, a czy ty, co chcesz pięć morgów za serwituty, opuściłbyś mi co?...
Chłop milczał.
— No, powiedzże, zmiłowałbyś się i opuściłbyś?...
— Ja tam nie chcę nic, ino żeby tak było, jak jest.
— Więc tobie lepiej z tem, jak jest?
— Jużci lepiej. Niewiele nam z tego przychodzi, ale zawdy i opału trochę jest, i bydlę przeżyje latem. No, a przecie nic się z tego nikomu nie płaci, a ze swego, to imby więcej było, tem więcej szłoby pieniędzy do gminy.
— Widzisz, jak ty dobrze rozumiesz swoje interesa! Pozwól mi więc, abym i ja swoje rozumiał, i daj dla fornala trzy ruble, jeżeli ci koni potrzeba.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.