Poszły na górę. Tam panna Walentyna wydobyła ze swej tualetki ponsowy, dość brudny kajecik i oddała go Anielce.
— Ucz się... czytaj to... pamiętaj o moich ptaszkach, które tu przychodzą do okna, a nadewszystko... ucz się...
Tak mówiąc, całowała jej usta i czoło.
— Niekiedy robiłaś mi przykrości, ale mniejsze, niż inne dzieci, o! bez porównania mniejsze... Lubiłam cię, choć wychowanie twoje jest bardzo zaniedbane... No — bądź zdrowa i idź już sobie!...
Książeczki mojej nie czytaj po zabawie, gdy będziesz wesoła, ale tylko wówczas, gdy cię smutek przytłoczy... I ucz się!...
Anielka wyszła, przyciskając do piersi książeczkę jak talizman. Każde słowo wyjeżdżającej nauczycielki miało dla niej znaczenie religijnego przepisu. Nie łkała, nie szlochała, tylko z oczu płynęły jej ciche łzy. Serce jej ścisnęły żelazne kleszcze smutku.
Chcąc schować książeczkę w najbezpieczniejszem miejscu, wydobyła ze stolika przy łóżku białe tekturowe pudełko, w którem leżał już srebrny galon z trumny babki, piórko kanarka, którego kot zjadł, i kilka zeschłych liści, niewiadomo skąd wziętych. Tam postanowiła schronić pamiątkę po pannie Walentynie.
Machinalnie podniosła okładkę obdartego kajecika i zaraz na stronie odwrotnej znalazła zapisane ołówkiem, już wyblakłe następne słowa: „Zawsze myśl pierwej o spełnieniu obowiązków, a później o własnych wygodach.“
Nieco zaś niżej:
„We środę dałam do prania:
Koszul dziennych 4,
„ nocnych 2,
........
I tak dalej.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.