tuny odgarnął i — jak plunie w garść, jak złapie babę za łeb, jak zacznie obracać!... Chryste ratuj!... Chustka z niej poszła w kąt, kijanka na półkę, aż dwa garnki spadły na ziemię.
— Dajcież spokój, Janie! — wołały baby.
— Walcie, kumie, póki nie zacznie prosić — radzili chłopi.
Ale Samiec niczyjej rady nie słuchał, tylko wedle własnego rozumienia rzeczy, wyturbowawszy kobiecinę, kopnął ją w udo i cisnął pod żarna. Potem zapiął się, pasem opasał, włożył nowy kapelusz na głowę i rzekł bez śladu gniewu:
— Idźwa do dworu, kumowie, jeżeli taka wola wasza.
Chłopi kręcili głowami i szeptali między sobą:
— Chwat stary!...
— Jaki to u niego obrót w garści!...
— Onby jeszcze korzec pszenicy pod pachę wziął.
Delegaci poszli, baby zostały, a Samcowa zawodziła pod żarnami śpiewającym głosem:
— O, Matko Przenajświętsza Częstochowska, co się to dzieje?... Widzieliśta, moje kumy? A dyć w tego dziada złe wstąpiło!... Bez cztery roki bijałam go i ani pisnął, ino słuchał mię, a dziś mi takiego wstydu narobił!... O, pocóżem ja na ten świat przyszła, nieboga!...
— Jużci ma racją — rzekła jedna z bab. — Mnie samej, żeby mnie mój dopiero w piątym roku bić zaczął, byłoby markotno.
— Oj! biednaście wy, Janowo! — pocieszała inna baba penitentkę. — Chłop pokorny to jak wilk, póty grzeczny, póki człowieczego mięsa nie spróbuje. Ale jak się już raz porwał, to będzie was bijał codnia.
Ponieważ było po drodze, trzej więc deputaci wstąpili do Gajdy, który niedawno z furmanką wrócił, i znowu opowiedzieli mu rzecz całą, od początku do końca.
Gajda przeraził się, aż w ręce uderzył.
— O, psia wiara!... O, heretyk!... — zawołał. — Dwa dni
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.