temu zdarł ze mnie trzy ruble, tak, żem nie miał za co dziecku chleba kupić, i siedziało o zimnych kartoflach. A dziś na całą wieś takie nieszczęście sprowadza.
— Komu, jak komu — wtrącił Olejarz — ale wam, kumie, to się urwie.
Gajda sposępniał.
— Ja tam z moich koni żyję, a nie z jego szkody! — mruknął.
— Może się to na dobre obróci — rzekł Grzyb. — Poprosimy dziedziczki, żeby po swego posłała i podpiszemy układ. Jużci lepiej choćby i trzy morgi, aniżeli nic — i jeszcze prześladowanie.
— Co prawda, to prawda! — dorzucił Gajda. — Mam pięć morgów, jakby mi trzy dołożył, miałbym osiem, i jużby człowieka nie tak w szkodę ciągnęło.
— A co, nie gadałem woma w niedzielę, żeby podpisać?... Potrzebny to nam dziś strach i bałamuctwo?... Aleśta wszyscy woleli ciągnąć, aż się urwało — mówił Olejarz.
Gajda wpadł w gniew.
— Urwało się nam, urwie się i jemu, bo jak sprzeda, to nie będzie miał nic! — zawołał. — Wy, Szymonie, gadacie ino, że myśmy ciągnęli. A on to nie ciągnął?... Rozmówił on się kiedy z człowiekiem po bożemu?... Wytłomaczył nam kiedy, zapytał o co?... Nie!... Ino się rozpierał, kpinkował, a teraz, ni z tego ni z owego, poleciał do miasta i biedę nam na kark zwozi. Przeklętnik!...
Gospodarze pożegnali Gajdę i pociągnęli zwolna ku dworowi. Chłop stał w sieni, zwyczajem swoim trzymając ręce za pazuchą, i patrzył to na ogród, to na długi szereg budowli dworskich, ciągnących się z prawej strony.
— No! — mruknął — będzie nam, będzie i tobie, kiedyś taki pogan.
Niedługo potem Anielka dała znać matce, że trzej chłopi
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.