Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

łasem. Było między niemi parę młodych, które dopiero próbowały skrzydeł, i jeden starszy, bez ogona. Taki gość zjawił się tu pierwszy raz, choć całe zachowanie wskazywało, że nie czuł się obcym w towarzystwie.
— Pewnie mu kot ogon urwał! — pomyślała Anielka.
Zdziwiła się jednak, zobaczywszy, że wróbel ma ogon upalony.
— Czyby wpadł w ogień, czy może niegodziwi chłopcy męczyli go w taki sposób?
Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tem, lecz wróciła do matki z wiadomością, że ojciec jeszcze nie wraca.
Po obiedzie, gdy matka zdrzemnęła się na fotelu, Anielka wybiegła z Karusiem na ogród. Zdawało jej się, że drzewa urosły i przybyło więcej kwiatów. Było jej tu swobodniej, niż w pokoju. Wesoły pies skakał jej do ust i szczekał. Pobudzona przez niego, zaczęła biegać, aż jej rumieńce na twarz wystąpiły.
Wtem między krzakami, około płotu, usłyszała niespokojne świergotanie wróbli. Zajrzawszy tam, zobaczyła kilka cegieł, ułożonych w formie zamkniętego pudła. Z pod powierzchni cegły wysuwało się drżące skrzydełko ptaka. Anielka wydobyła go szybko. Uwolniony wróbel uszczypał ją w palec i skoczył na gałązkę, powłócząc skrzydłem, zwichniętem czy złamanem.
Potem dziewczynka obejrzała cegły. Było ich pięć, a między niemi przestrzeń pusta, czworoboczna, w której znajdowało się trochę kaszy i dwa patyczki.
„Widocznie ktoś łapie wróble — pomyślała Anielka. — Może parobcy jedzą z głodu?“
Na dalszym krzaku wisiała pętelka z włosienia, a jeszcze na innym znowu podobna pętla, obie puste.
„Biedne wróble!“ — pomyślała dziewczynka. — W tej chwili postanowiła codzień przeglądać krzaki i uwalniać małych więźniów, gdyby kto na nie znowu sidła zastawiał.