Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

nieruchomych świateł konstelacji wyrywała się niekiedy gwiazdka błędna i zakreśliwszy łuk na niebie, gdzieś niknęła.
— Może to anioł z pociechą od Boga? — pomyślała Anielka.
I spoglądała za siebie, spodziewając się ujrzeć kogo. Ale pokój był pusty. Duchy niebieskie lękają się wchodzić między tryby machiny wszechświata.
Wtem, od gościńca ukazała się błędna gwiazda szczególnych własności. Biegła nie z nieba ku ziemi, ale od ziemi ku niebu, a potem nagle zwróciła się w stronę budowli dworskich.
W kilka minut później, Anielka zobaczyła drugą podobną. Ta, zakreśliwszy parę bardzo nieregularnych linij, spadła na drzewo i niedługo zgasła.
Były to iskry tak niewyraźne, że ledwie rozeznać je mógł niesłychanie ostry wzrok Anielki. Dziewczynkę przestraszyły te światła, przypomniała sobie bowiem o duchach pokutujących. Ale wnet przyszło jej na myśl, że może to są robaczki świętojańskie?
Postała jeszcze chwilę w oknie, napróżno słuchając turkotu, i zeszła do pokoju matki.
— Może ojciec przyjedzie w nocy? — rzekła do siebie.
Postanowiła czuwać jeszcze, lecz nie chcąc budzić matki, zgasiła lampę i usiadła na fotelu.
Zdawało jej się, że ojciec jedzie i że ona otwiera mu drzwi. To znowu, że chodzi po pokoju jakiś pan obcy, albo, że słyszy czyjś głos, wołający ją po imieniu.
— Czy mama do mnie mówi? — spytała.
Odpowiedział jej ciężki oddech matki i szybkie chrapanie Józia. W kącie, nad piecem, słychać było brzęk muchy, a w drugim pokoju łoskot zegara.
Oparła głowę na poduszce fotelu i twardo zasnęła.
Od wieczora w chacie Gajdy było ciemno. Ale gospodarz czuwał. Chwilami można było widzieć jego głowę kudłatą