hojnie częstowano, nie miał pretensji, wreszcie walczył jak bohater. Wogóle postępowanie jego było wyższe nad wszelkie pochwały, o co zresztą nie dbał.
Ale i na niego przyszła godzina upamiętania. Przespał się gdzieś na łące, ziewnął, wyciągnął łapy, uczuł, że go kości bolą, i — z niesmakiem obejrzał się na swoją przeszłość.
— Miałem też za co tak schudnąć! — pomyślał, machnął pogardliwie ogonem i ruszył do domu.
Już za ogrodem uczuł swąd. Przyspieszył kroku, wbiegł na dziedziniec, stanął, spuścił ogon i nastawił uszy. Nie mógł poznać dworu.
Począł biegać i wąchać ziemię. Znalazł ślady obcych nóg, kopyt końskich, wody, spalenizny. W jednem miejscu pokręcił ogonem: tu stała Anielka. Ze spuszczoną głową pobiegł do kuchni. Znowu wrócił i obleciał całe podwórze.
Ślady Anielki, wyraźne w kilku miejscach, nagle urywały się. Stał w tym punkcie jakiś wóz. Pies pobiegł do bramy za jego koleją, lecz dalej ani kroku. Koleje krzyżowały się, tyle tędy wozów przejechało, że Karusek nie mógł się zorjentować żadną miarą.
Począł szczekać, wyć i biegać cwałem. Obleciał ogród, sadzawkę, zajrzał pod kasztan, przegalopował pod płotem. Wszędzie były ślady Anielki dawniejsze, ale każdy kończył się pod spalonym domem.
Wpadł na zgliszcza. Obiegł ciepłe jeszcze gruzy, poparzył się o tlejące głownie, pokaleczył o gwoździe. Ale oprócz spalenizny najrozmaitszej woni nie znalazł nic więcej.
Znowu pędził, szczekał i wył takiemi głosami, że aż się serce krajało. Wskakiwał przedniemi łapami na okna, zaglądał za drzwi — napróżno.
Począł go dławić straszny żal. Żeby choć znalazł sukienkę Anielki, jaki szmatek z jej odzienia!... Żeby choć spojrzeć na nią, uczuć jej rękę na głowie, usłyszeć dźwięk głosu!...
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.