Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

Skargi matki, jednostajnym wypowiadane głosem, odurzyły Anielkę. Gdy się znowu ocknęła, zobaczyła wielki ruch w izbie naprzeciw. Zamiatano ją, wynoszono jakieś koła, pękniętą stępę, złamany stołek od żarn. Potem znana jej kobiecina z nieznanym człowiekiem przynieśli tam dużo tataraku i siana.
— A widzisz, nie mówiłem ci?... Zawdy na mojem stanie! — mruczał chłop.
— O czem on mówi? — zapytała pani, siedząca przed domem.
— I... i... i... abo on wie, proszę jaśnie pani! — odparła kobieta. — On zawdy gada, że nie ma kiej wypocząć, bo i prawda. To w polu trza robić, to bydłu dać jeść i koniowi, to znowu poić, w piątek czy świątek — jednakowo. Więc on se wyrzeka, że inny chłop, to choć raz na tydzień może posiedzieć, pomyśleć...
— To wasz mąż tak lubi myśleć?
— A ino... on, jak rabin: gęby nie otwiera, ino myśli. Aż mu dziś powiadam: „Nie robisz, Kuba, w polu, to już ja dziś bydło obrządzę, a ty się rozwal, żebyś nie gadał, że nie masz wypoczynku.“ On się też rozwalił, o tu, gdzie panicz siedzi, i mówi: „Zobaczysz, że dziś tak coś wypadnie, że ja nie wypocznę do wieczora.“ A ja do niego: „At! głupiś...“ Ale, że zaraz jaśnie pani przyjechała, i musieliśwa oboje wziąć się do roboty, to on teraz wymawia mi, że: „zawdy na jego słowie stanie...“
Gdy zapadł wieczór, przeniesiono Anielkę do izby umiecionej i położono na sianie, przykrytem grubą płachtą; Józio pacierz mówił. Matka pochyliła się nad nią i spytała:
— Angélique, ma pauvre filie!... as-tu faim?...
— Nie, mamo,
— Jesteś jeszcze osłabiona?... Jakaś ty szczęśliwa, że możesz tak ciągle spać i nie czujesz tego, co się z nami dzieje. Ile ja już łez wylałam!... O, ten Jaś, jakże on niegodnie z na-