Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwna rzecz, dziecku temu lepiej służyło zabójcze powietrze bagnisk przy ruchu i prostych potrawach, aniżeli ciągłe siedzenie i lekarstwa w domu. Zaczął nawet nabierać cery zdrowszej.
Anielka jednak była chora. Już same wyziewy tutejsze mogły podkopać jej zdrowie, a cóż dopiero, gdy z wpływem ich połączyła się tęsknota, na którą nie było lekarstwa. Delikatny kwiat w atmosferze nędzy, smutku i ciągłych wstrząśnień, poczynał się warzyć.
Choroba jej nie miała żadnych gwałtownych symptomów. Była to bardzo lekka, ale nieustająca gorączka. Czasami miewała Anielka przechodnie dreszcze i ból głowy, czuła upadek sił, ale to jej nie przestraszało, ponieważ niekiedy znowu czuła się silną jak nigdy.
Karbowy i jego żona, patrząc na Anielkę, widzieli, że prawie co kilka dni staje się mizerniejszą. Była blada jak kreda, niekiedy z odcieniem żółtawym; usta jej robiły się blado-różowe, a czasem zupełnie traciły barwę. Palce rąk miała pół przeźroczyste, oczy — niebieskie. Chwilami znowu twarz jej oblewał silny rumieniec, oczy stawały się ciemnoszafirowe, usta karminowe. Lubiła wtedy biegać, chciała koniecznie coś robić, była weselsza i mówiła dużo.
W takich chwilach karbowa myślała, że są to objawy mocnego zdrowia, które zataiło się w Anielce przed smutkiem. Ale mąż jej więcej obawiał się tych rumieńców, niż bladości.
Józio często mówił o matce, niecierpliwił się, że nie wraca, i płakał. Anielka wówczas starała się zwrócić jego uwagę na inny przedmiot, sama zaś nie wspominała przy nim o matce nigdy. Tylko raz, późnym wieczorem, gdy już karbowa, ukończywszy roboty, siadła na progu, mówiąc pacierze, Anielka, zająwszy miejsce obok niej, położyła głowę na jej kolanach i płakała pocichu.
Tymczasem, choć już tydzień upłynął, ani matki, ani wiadomości od niej nie było. Nawet Szmul nie pokazywał się.