Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

godni. Uwiadomiła go o tem pani Wichrzycka, której Szmul nie omieszkał spytać:
— Z przeproszeniem pani... Czy od tej słabości nie można się zarazić?
— Skądże znowu?
— Bo, widzi pani, ja mam dzieci — i... w tych czasach bardzo wiele interesów.
— A dajże mi Szmul spokój! Sam Szmul chciałeś tam pójść, a teraz boisz się?...
W arendarzu ocknął się duch Machabeuszów, plunął na rękę, przygładził nią włosy i — nieco blady — począł przebierać nogami, jak ognisty rumak przed bitwą.
Już mieli iść, gdy nagle pani Wichrzycka, przypomniawszy sobie coś, wzięła z biurka spory flakon i obficie oblała kapotę Szmula wodą kolońską.
— Czy to od zarazy? — spytał, kręcąc nosem.
— Od zarazy.
Wyszli. W sieni spotkał ich kamerdyner, Krzysztof, który obejrzał arendarza od stóp do głów i zapytał:
— Cóż, pan Szmul dziś uperfumowany?...
— To tak pani Wichrzycka... — odparł Szmul.
W dalszych pokojach zetknęli się z lokajem, który ze śmiechem zawołał:
— A to dopiero zalatuje od Szmula!...
Żyd zmieszał się.
Potem spotkał ich młody doktór, i ten znowu począł uważnie przypatrywać się arendarzowi, który pachniał, jak ekstrakt wody kolońskiej.
Wkońcu nawinęła się karbowa.
— O la Boga, Szmulu! — zawołała — a dyć was tak czuć, jak samą jaśnie panią...
Arendarza pot oblał. Nie myślał on już o Anielce, ani o zaraźliwości choroby, ale o tem, ażeby ukryć swoją hańbę. Zdawało mu się bowiem, że miła woń, jaką dokoła rozlewał,