W pałacu i na folwarku poczęto mówić, że z Anielką jest źle.
W nocy wysłano najpiękniejszy ekwipaż na stacją drogi żelaznej, naprzeciw pana Jana. Około dziesiątej rano przyjechał proboszcz.
Zawiadomiono Anielkę i ubrano ją w nową bieliznę. Dziewczynka z zajęciem przypatrywała się swemu kaftanikowi haftowanemu, służbie chodzącej na palcach, łzom ciotki i przerażeniu karbowej. Szczególną jakąś przyjemność sprawiała jej myśl o tem, że wszyscy tak dziś biegają około niej, że ona będzie się spowiadać i że umrze, jakby jaka osoba dorosła!
Ciotka Andzia dostrzegła, że Anielka jest spokojniejsza i wcale nie majaczy.
Doniosła jej więc, że lada chwilę przyjedzie ojciec.
— Tak... A to dobrze! — odparła Anielka.
Przed spowiedzią lekarz zbadał jeszcze raz chorą, zmierzył temperaturę i zamyślił się. Następnie kazał jej podawać jak najczęściej stare wino, zamknąć żaluzje, gdyż Anielkę blask raził, i — poszedł na wieś odwiedzić kilku pacjentów. Ciocia Andzia przysunęła fotel do łóżka i oparła dziewczynkę na poduszkach w postawie siedzącej.
— Wie ciocia, że dzisiejszej nocy śniło mi się niebo. Widziałam tam wiele wysp, jakby ze złota, na morzu zielono-złotem, ale to tak wydawało się tylko — zdaleka. Zbliska niebo wygląda jak ziemia. Są tam drzewa, trawniki, kwiaty, tych samych kolorów, co i u nas, tylko jeszcze piękniejszych. Po jednym ogrodzie chodziła mama, a przed nią biegł Karusek... Jacy byli śliczni oboje!... Wołałam na nich, ale nie słyszeli mnie.
Nareszcie obudziłam się...
— Uspokój się, moje dziecko, zmów paciorek... — prosiła ciotka, widząc, że Anielkę zmęczyło to opowiadanie, i że rumieńce wystąpiły jej na twarz.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.