o natłoku, ruchu i dochodach, wytwarzanych przez loterje fantowe, których podobno nic już nie zdoła zastąpić.
Tegoroczna zabawa nie różniła się niczem od innych jej podobnych. Naprzód municypalność wezwała przez pisma poświęcających się dla ogólnego dobra obywateli — na sesją do magistratu. Następnie też same pisma ogłosiły nazwiska cenniejszych fantów i szlachetnych ofiarodawców. Później, znowu te same pisma zawiadomiły niecierpliwą publiczność, że w dniu dzisiejszym pewna liczba sierot z ochronek różnych wyznań zajęła się zwijaniem biletów i rzucaniem ich do kół, które wobec takich a takich świadków starannie zapieczętowano. Później sprostowano drukarskie pomyłki w nazwiskach i tytułach osób, które raczyły przyjąć obowiązek sprzedawania biletów i gospodarowania w namiotach. Wkońcu — zapowiedziano loterją na sobotę — „jeżeli niebo nie zechce przeszkodzić zabawie przez spuszczenie potoków deszczu.“
Deszcz nigdy nie zawodził loterji, więc spadł w sobotę, dając dziennikom powód do pisania artykułów o zdumiewającym związku, jaki istnieje między loterją i niepogodą, i o odłożeniu zabawy na czwartek. Ponieważ zaś i we czwartek deszcz padał, loterja przeto odbyć się nie mogła i rzeczywiście odbyła się dopiero w następną sobotę.
Od rana ogród uległ tak szczelnemu zamknięciu, jak forteca w czasie oblężenia, naturalnie — dla tych śmiertelników, którzy nie mieli szczęścia należeć do grona gospodarzy. Tłumy osób stały pod bramami. Jedni prosili, aby ich puszczono tylko „na kufelek wody“ — drudzy przysięgali, że biegnąc do umierających krewnych, wybrali najkrótszą drogę przez ogród, i że odźwierni wiele mieć będą kłopotu, jeżeli ich nie przepuszczą. Gromada gapiów ciekawie zaglądała przez kraty, pragnąc zobaczyć, jak też w dzień wyglądają fajerwerki.
Nareszcie około drugiej zebrały się orkiestry, a po ich wejściu otworzono bramy dla „szerszej publiczności,“ która niebawem poczęła się tłoczyć do ogrodu, jak pielgrzymi do cu-
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.