nie ziewającego jegomości, damy, która już zapomniała o wieku średnim, i dwóch młodych ludzi, z których każdy był bardzo zadowolony z siebie i bardzo niezadowolony ze swego towarzysza.
„Wielbiciele!...“ — pomyślał Sielski i uczuł wstręt do obu młodych ludzi.
— Pewny jestem, że pani marzy w tej chwili o krowach — rzekł jeden z wiecznie uśmiechniętych elegantów do nieznajomej, która trzymała bilet w ręku.
— Wcale nie! — odparła panienka.
— A to dziwne!... — zawołał młodzieniec. — Teraz przecież wszyscy tylko o krowach mówią i myślą...
— Niech pan powie, że teraz i zawsze myślą o krowach wszystkie — mleczarki i cielęta...
— Zosiu! — zgromiła ją dama w wieku poważnym, podczas gdy apatyczny jegomość i drugi młodzieniec zdawali się nie posiadać z radości.
Nareszcie Jerzy dosięgnął koła, lecz ponieważ panienka stała tuż za nim, cofnął się i zdejmując kapelusz, rzekł:
— Niech pani raczy ciągnąć!
— Nie chcę panu psuć losu... Niech pan będzie łaskaw! — odparła śmiało nieznajoma, bardzo mile patrząc na Jerzego i rumieniąc się powtórnie.
Jerzy wydobył bilet, a rozwinąwszy go, przekonał się, że jest pusty.
— Niech się pan pocieszy przysłowiem: Nieszczęście do gry... i tak dalej! — odezwał się uprzejmy członek od korby.
Zkolei losowała nieznajoma, lecz także wydobyła pusty bilet, wybuchając przytem wesołym śmiechem.
— I pani radzę pocieszyć się w taki sam sposób! — rzekł powtórnie członek, któremu stanowisko i wiek poważny nadawały poniekąd prawo robić młodym podobnego rodzaju uwagi.
Człowiek, któremu pozwolonoby przejrzeć serca osób stojących obok namiotu, dziwneby w tej chwili dostrzegł w nich
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.