uczucia. Przekonałby się, że filantrop jest niewymownie dumny i zadowolony z siebie, że ponury Sielski nie rozgniewał się za jego dość swobodny dowcip, że dwaj młodzi ludzie szczerze pragnęli rozszarpać Sielskiego i filantropa — i że ładna brunetka po raz pierwszy w życiu doznała jakiegoś szczególnego niepokoju. Czuła, że jej coś drgnęło w piersiach...
Sielski także doświadczył niespodzianego wrażenia. Zdawało mu się, że we wnętrzu jego istoty leży coś nakształt popiołów. Smutne te resztki nazywały się niegdyś miłością dla Leontyny. Obecnie uczuł, że czarne oczy nieznajomej pod owemi popiołami zatliły nową iskrę... Wszystko to jednak trwało zaledwie chwilkę. Nieznajoma razem ze swem towarzystwem znikła w tłumie, a iskra przygasła. Mimo to Sielski rozmarzył się.
— Zabawne uczucie! — myślał. — Ta cyganeczka przypomniała mi czasy studenckie, kiedy to człowiek każdą kobietę uważał za anioła.
I odzyskawszy dobry humor, drwił z samego siebie. Mimo to począł błądzić w tłumie i poszukiwać nieznajomej, pytając w duchu: czy doświadczyłby znowu tego przelotnego, lecz miłego uczucia, gdyby po raz drugi spojrzał jej w oczy?...
W czasie przechadzki zetknął się z najmniej spodziewaną osobą.
Był to pan Rudolf, mąż Leontyny.
Rudolf zdawał się być zmieszany i niespokojny. Ucałował Sielskiego w oba policzki, a potem bolejącym głosem wykrzyknął:
— Cóż, już wiesz o nieszczęściu?...
— Jakiem? — spytał zdziwiony Jerzy.
— Jakto, więc nic nie wiesz?...
— O czem?... Nie rozumiem cię.
— Ach!... Chodźmy gdzie nabok, opowiem ci wszystko! — mówił pan Rudolf. — Wiesz co, możebyśmy wyszli z ogrodu?
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.