Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Okropny człowiek!... Gdyby mi delikatność nie nakazywała jej oszczędzać, wyzwałbym go na pojedynek i zabiłbym jak dzięcioła!
Wykrzyknik ten nie był wcale przechwałką; pan Rudolf bowiem zarówno odznaczał się szaloną odwagą i celnością w strzelaniu, jak lekkomyślnością i rozpustą w życiu.
— Uciekła tydzień temu — mówił dalej mąż — nie powiedziawszy ani słówka... Mnie, który byłem jej najserdeczniejszym przyjacielem...
Sielski słuchał go osłupiały. Cała orkiestra najsprzeczniejszych uczuć zagrała w nim w tej chwili.
— Nie!... W naszym kraju nie można bez skompromitowania się być liberalnym mężem — ciągnął Rudolf. — Jakiś czas sądziłem, że ta kobieta nie zrobi mi wstydu, licząc na to, że dawna miłość dla ciebie...
— Tylko mnie do tego nie mieszaj! — wtrącił stłumionym głosem Jerzy.
— Dlaczego cię nie mam mieszać, kiedy wiem, że się naprawdę w tobie kochała, że nawet bywała u ciebie...
— Co?...
— No, no!... nie wypieraj się — upominał go Rudolf. — Wiem wszystko z najlepszego źródła, bo od niej samej.
— Więc ona ci to mówiła? — zapytał gwałtownie Sielski.
— I mnie, i wszystkim swoim przyjaciółkom, naturalnie pod największym sekretem. To też dziś kobiety w całej Warszawie twierdzą, że twoja obojętność zgubiła ją. Ja jednak nie mam do ciebie pretensji!
Słuchając tego, Jerzy począł się prawie obawiać o swój rozum.
— Po twoim wyjeździe — mówił Rudolf — zawiązała stosunki z Adasiem, który, jak widzę, był mniej skrupulatnym, czy kapryśnym niż ty. Kokietowała także tego znakomitego Lachowicza, ale to skończony safanduła!...
Nareszcie uwieńczyła dzieło ucieczką, zabijając tym spo-