sobem dwu ludzi: swego ojca i mnie, który nie śmiem teraz w towarzystwie kobiet oczu podnieść. Żebyś wiedział, jakie nikczemne plotki o mnie kursują z tego powodu... Ach!...
No, ale bądź zdrów! Muszę iść do pani Ludwiki. Gdyby nie ona, powiesiłbym się z rozpaczy!
To powiedziawszy, pan Rudolf ścisnął za rękę Jerzego i szybko pobiegł ku alei głównej.
Sielski wrócił do świadomości i pierwszą myśl, jaka mu przemknęła przez głowę, streścił w wyrazach:
— Jestem wolny!...
Słowa te powtórzył kilka razy z niewymownem uniesieniem. Był wolny od zobowiązania, umowa z Lachowiczem już upadła, mógł malować, mógł obrazy swoje ukazywać całemu światu, a nadewszystko mógł zemścić się nad Lachowiczem!
Myśląc o tem, błąkał się znowu wśród natłoku rozbawionej publiczności, nie widząc różnokolorowych latarń, nie czując ścisku, nie uważając, że już noc zapadła. Dopiero potężny huk zbudził go z odrętwienia. Zapalono właśnie fajerwerki.
Gdy się rozejrzał dokoła, spostrzegł, że stoi obok głównego wodotrysku, który w tej chwili sztucznemi oświetlono ogniami. Syczały i pękały race, pryskały szmermele, a ogród, mała cząstka nieba nad nim i ogromny tłum ludu, wszystko to kąpało się w purpurowych, zielonych lub olśniewającej białości płomieniach.
Jerzemu przyszły na myśl szopkowe legendy o piekle, i pod wpływem gorączkowego rozdrażnienia, zdawało mu się, że on sam jest triumfującym demonem, a Lachowicz zwyciężonym potępieńcem, który wśród potoków ponurego światła, zlatuje w przepaść hańby z piedestału wielkości, przywalony śmiechem ciżby...
— Zemszczę się!... jestem wolny!... — powtarzał Sielski.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.