żem musiał znosić od ludzi tysiące upokorzeń, między któremi do najmniejszych należały długi, zaciągane u ciebie...
Robiłem, co mogłem, aby jego od więzienia, a nazwisko od powtórnej hańby uwolnić. Czy jednak myślisz, że dbałem tylko o siebie?.. Nie! Mam młodą siostrę, którą sam prawie wychowałem, a która nie winna temu, że jej ojciec jest szaleńcem!... O nią mi chodziło, dla niej cierpiałem i przez pamięć o jej przyszłości przebaczałem nawet tym, którzy, jak ty... policzkowali mnie moralnie!...
Pokazałeś panu Romanowi tę zabawną umowę, między nami zawartą, którą pisałem własnoręcznie. Ale czyś powiedział mu o tem, żeś mnie zmusił do napisania jej?... Mówisz, żem przez półtora roku trzymał w niewoli duszę twoją, żem w tobie talent zabił? A czy moja dusza nie jest od kilku lat w niewoli i czy ty sam nie jesteś jednem z ogniw tych kajdan, które ją opasały?
Ale mniejsza o to! Mój ojciec okradł cię, oskarż go więc... Ja się z pewnością mścić nie będę, ponieważ muszę siostrę uratować od hańby...
Niezamknięte drzwi przedpokoju otworzyły się. W sieni słychać było stąpania kilku ludzi i brzęk pałasza; na progu sali ukazał się jakiś mężczyzna w cywilnem ubraniu.
Roman wpił ręce w fotel, a Lachowicz blady, lecz spokojny, wystąpił na środek pokoju i chciał coś powiedzieć. W tej chwili jednak Sielski usunął go nabok i rzekł do przybyłego:
— Przebacz pan, żem go niepotrzebnie fatygował. Przez roztargnienie zostawiłem w kąpieli zegarek i posądziłem mego służącego. Ale zegarek się znalazł...
— A my jesteśmy już niepotrzebni! — dokończył nieznajomy z dwuznacznym uśmiechem. — Na drugi raz jednak polecam się pamięci pańskiej...
Nieznajomy wyszedł. Stąpania i brzęk pałasza rozległy się znowu i stopniowo ucichły na ulicy...
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.