przyszło na myśl, że na tej drodze zbliży się może do Jadwigi, a może!...
W parę dni potem Jerzy dotrzymał obietnicy i odwiedził Ludwika.
— Przepysznie mieszkasz! — zawołał gość. — No, i mówić tu, że u nasz sztuka nie popłaca!...
— Przed dwoma laty miałem takie same dochody, a jednak mieszkałem gorzej — odparł Ludwik. — Cały sekret leży w tem, że obecnie nie artysta, ale kobieta gospodaruje u mnie.
Jerzy chciał coś odpowiedzieć, lecz nagle o wszystkiem zapomniał. We drzwiach salonu ukazała się Zosia, owa brunetka, którą widział w teatrze i na fantowej loterji.
— Pan Sielski... Moja siostra Zofja... — zarekomendował Lachowicz.
Sielski złożył głęboki ukłon, lecz nie mógł się zdobyć nawet na najbardziej oklepany frazes. Zosia go jednak wyręczyła:
— Bardzo mi przyjemnie poznać osobiście pana, którego pośrednio znam już z opowiadań brata. Ludwik często wspominał o panu, jako o swoim kasjerze w ciężkich czasach...
Mówiła to głosem tak naturalnym i serdecznym, że Sielski zmieszał się jeszcze bardziej. Jakto, więc w epoce, kiedy on nienawidził i lżył Lachowicza, Lachowicz pamiętał tylko o jego usługach?...
Powoli jednak oprzytomniał, choć sumienie gorzkie robiło mu wyrzuty.
— My zresztą do pewnego stopnia jesteśmy już znajomymi — mówiła Zosia. — Spotkałam pana raz na loterji fantowej... Ale pan pewnie tego nie pamięta?
— Owszem, pani! pamiętam bardzo dobrze... — odparł Jerzy, czując dziwne ciepło w okolicy serca.
— Spotkaliśmy się przy ciągnieniu losów — objaśniała Zosia Ludwikowi. — Pan Sielski chciał, ażebym losowała
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.