i uległa. Tamta wreszcie miała lat dwadzieścia osiem, ta osiemnaście!...
W taki to cudowny sposób zmieniło się żebracze dziecko pod wpływem starannego wychowania i miłości braterskiej. Mnóstwo podobnych skarbów w zawiązkach tarza się wśród barłogu, — niewszystkie jednak wychodzą na jaw, niewszystkie mają sposobność rozwinąć się...
W domu Lachowicza Sielski bywał teraz bardzo częstym gościem. Wizyty jego kłopotały wprawdzie Ludwika, lecz nie niepokoiły. Często też odchodził do swej pracowni, która obok salonu leżała, zostawiając Zosię i Jerzego samych.
Ufał on prawości Sielskiego i taktowi Zosi, a nadewszystko nie chciał ciągłym nadzorem zaostrzać stosunku. Niejednokrotnie też powtarzał w duchu:
— Co ma być — będzie!...
Sielski przypuszczał, że Zosia ma dla niego sympatją; na nieszczęście jednak, pewności nie miał żadnej. Trudno mu było zbadać tę naiwną panienkę.
Pewnego razu, w czasie pogadanki we dwoje, rzekł:
— Mam zamiar wyjechać do Ameryki.
— Kiedy? — zapytała Zosia, robiąc wielkie oczy.
— Może w czerwcu, a może... Nie wiem jeszcze kiedy...
Zosia posmutniała.
— Ciekawy jestem — dodał Jerzy — czy też pani będzie mnie jeszcze pamiętać, gdy wrócę?
— Ach! niechże pan nie żartuje!
— Więc pani uważa to za żarty?
— Naturalnie!... Jakiżby to smutny był tydzień, w ciągu którego choć raz nie widzielibyśmy pana...
— Aha! — pomyślał Jerzy — mam cię, ptaszku!...
A potem, powściągając uśmiech zadowolenia, spytał:
— Więc żałowałaby mnie pani troszeczkę?
— Rozumie się! Dopiero od czasu, jak pan u nas bywa, mam z kim rozmawiać o tem... com widziała zagranicą.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.