— Myślałem już o tem — mówił zakłopotany malarz — ale czy ona zechce?
— Dlaczego nie ma chcieć? Kobieta bez obowiązków, lubi małą...
Naskutek tej rozmowy, po upływie kilku dni pani Skulska sprowadziła się do Lachowicza. Jerzy skamieniał, gdy wszedłszy do salonu, zobaczył obok Zosi jakąś poważną damę, z robotą w rękach.
— Państwo się nie znają? — spytała Zosia. — Pan Sielski, pani Skulska.
— Aaa!... — rzekła dama z ukłonem, majestatycznie spoglądając na Jerzego.
— Zdaje mi się, że już miałem przyjemność widzieć panią dobrodziejkę? — odparł Sielski, kłaniając się aż do ziemi.
— Być może — rzekła dama.
— Miałem honor spotkać raz panią w Saskim Ogrodzie.
— Ja tam bywam dosyć często.
Suche odpowiedzi zacnej matrony wcale nie dodały energji Sielskiemu. Złorzeczył w duchu damie i czuł pewien rodzaj pretensji do Zosi za to, że jej gdzie nie wyprawiła... Lecz Zosia nietylko nie myślała odgadnąć tych tajemnych życzeń, a tem bardziej zastosować się do nich, lecz jeszcze, jakby naprzekór, kręciła się ciągle około damy i robiła jej mnóstwo przysług.
Po półgodzinnej, nader bladej rozmowie, Sielski rzekł:
— Czy panie pozwolą mi zapalić papierosa?
— Bardzo chętnie — odparła z pośpiechem Zosia.
Pani Skulska, milcząc, surowo spojrzała na Jerzego, który szybko schował do kieszeni już wydobytą papierośnicę.
— Pan nie pali?... — spytała zdziwiona Zosia.
— Domyślam się, że pani dobrodziejka dymu nie znosi — rzekł, zwracając się do pani Skulskiej.
Oblicze „pani dobrodziejki“ wyjaśniło się.
— Ależ nie! — zawołała — ja bardzo dym lubię.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.