— Czyś chory, Jerzy, że tak niewyraźnie wyglądasz?
Zosia z niepokojem spojrzała na Sielskiego.
— Ja jestem zdrów — odparł Jerzy — ale kuzynka moja, Jadwiga, ciężko chora.
Ludwik pobladł i odwrócił się do okna. Zosia dostrzegła to, zamyśliła się, a potem spytała:
— Cóż jest pańskiej kuzynce?
— Zapalenie płuc. Karnawał zrobił jej to...
— Zapalenie płuc niezawsze jest niebezpieczne dla osób młodych — wtrąciła pani Skulska.
— Daj Boże, aby pani miała racją! — odpowiedział Sielski. — Tymczasem jednak jest źle...
Ludwik wyszedł do swojej pracowni.
Odtąd, ile razy odwiedził ich Sielski, Zosia wypytywała go o przebieg choroby. Lachowicz wówczas wsuwał się nieznacznie do salonu, słuchał relacji, a potem znowu znikał.
W tym czasie stracił apetyt, przestał malować i całemi dniami chodził niespokojnie po swej pracowni, lub siedział przy stoliku z głową opartą na ręku. Raz w tej postawie zaszła go Zosia znienacka i zobaczyła, jak pisał ołówkiem na papierze, wśród mnóstwa zygzaków, następne wyrazy:
...Chora... chora... Jadzia... zapalenie płuc... chora...
I tak bez końca!...
Teraz zkolei pani Skulska dostrzegła, że Zosia zamyśla się, mizernieje i po nocach nie sypia.
— Kocha się biedactwo! — mówiła stara dama. — Ha! gdyby nie te smutki młodych panien i kawalerów, nie mielibyśmy potem wesel...
Po upływie kilku tygodni Sielski doniósł, że Jadwiga po zapaleniu płuc wpadła w galopujące suchoty, a w parę dni później nad wieczorem, jakiś człowiek przyszedł do Lachowicza z listem.
Ludwik, rozerwawszy kopertę, przeczytał co następuje:
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.