List ten nie zdziwił Lachowicza. Myślą był on nieustannie przy łożu chorej, i jakiś głos wewnętrzny szeptał mu, że ją jeszcze zobaczy przed śmiercią.
Nie mówiąc ani słowa, rzucił zmięty list na stół i szybko wybiegł z posłańcem. W chwilę później weszła do pokoju Zosia, a dostrzegłszy list, schwyciła go i odczytała.
— Wszystko teraz rozumiem!... — szepnęła z boleścią.
Jadzia od kilku dni już prosiła pilnującej ją siostry o wezwanie Lachowicza; pani Ewa jednak nie mogła się zdecydować na krok ten, według jej opinji, wysoce nieprzyzwoity. Dziś dopiero stan chorej i rzewne jej błagania przemogły nad skrupułami.
Ubrana w czystą bieliznę, leżała Jadzia na łóżku, co parę godzin zapadając w sen niespokojny, majacząc, lub dopytując się: czy Lachowicz nie przyszedł?
Gdy zaś na progu stanął posłaniec, dając znak pani Ewie — krzyknęła:
— Proś!... proś!...
Lachowicz wszedł sztywny i blady jak lunatyk. Gdy spojrzał na Jadzię, chwilowa nadzieja rozbudziła się w jego sercu. Zwiódł go blask oczu, uśmiech i gorączkowe rumieńce na białej jak śnieg twarzy.
Pani Ewa, ukłoniwszy się, milcząc, wskazała mu krzesło naprzeciw łóżka, a gdy Ludwik siadł, Jadwiga odezwała się:
— Panie! pan już przebaczył Jerzemu, wszak prawda?...
— Czy możesz pani pytać mnie o to! — odparł bezdźwięcznym głosem.
— Widzi pan — mówiła chora — to mój krewny... Mimo całą żywość charakteru, ma bardzo dobre serce... A zresztą nie chciałabym, ażeby został nieszczęśliwym...
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.
Chora bez nadziei siostra moja, Jadwiga, pragnie pomówić z Panem. Przyjdź Pan natychmiast, błaga Cię o to w imię miłości bliźniego.
Ewa N.