Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.


XVIII. ŻYWI I UMARLI.

Minęła wiosna i przechodziło lato.
W życiu Lachowicza i jego siostry niewielkie zaszły zmiany. Zosi przybyło wdzięku, Ludwikowi kilka siwych włosów, obojgu zaś ubył — jeden znajomy.
Dotychczas nie wspominali o Sielskim. Zosi nie wypadało mówić o nim, Ludwik zatopiony był w pracy, a jeżeli kiedy pomyślał o Jerzym, czuł zakłopotanie.
— Co tu robić? — mówił do siebie. — Pierwszy krok z mojej strony do niego wyglądałby na narzucanie się... Nie jestem pewny, co Zosia myśli o nim, a przytem on sam spalił za sobą mosty. Postanowił ułagodzić żal jej, czekać, aż ona go wezwie, tymczasem zaś faktów jak niema, tak niema...
Raz stary hipokondryk rzekł do Lachowicza:
— Uważasz... Wartoby pomyśleć o mężu dla Zosi, wprowadzić dziewczynę w świat...
— Jeszcze czas! — odparł Ludwik, i na tem się skończył projekt.
Mimo to postanowił wybadać Zosię.
Sposobność zdarzyła się niebawem.
Pewnego wieczora siedzieli z siostrą na balkonie, wychodzącym na ogród. Był już koniec lata. Słońce skryło się za widnokrąg, oblewając rzadkie chmury purpurą i złotem. Znużone ptaki zwoływały się do gniazd; młoda matka w otwartem oknie naprzeciw nuciła dziecku pieśń wieczorną; napoły drzemiący wiatr kołysał do snu listki, których dnie były już policzone.