— Powiedz pan: żadnych zasad! — odpowiedział gniewnie Sielski.
— Musi być bardzo biedny?
— Sądzę, że jednak zarabia pendzlem około ośmiuset rubli...
— Osiemset rubli! — wykrzyknął literat, pomyślawszy o swoich skromnych dochodach. — A gdzież on je podziewa?... bo wszakże nie ma rodziny...
— To podobno całe jego szczęście — rzekł Sielski — że rodziny nie ma, boby ją moralnie i materjalnie zgubił. Przypuszczam jednak, że na dnie tego wszystkiego musi się ukrywać jakaś kobieta... Naturalnie z tej co i on kategorji.
Literat strzelił z palców i uradowany zawołał:
— A wiesz pan, że to jest pyszny pomysł!... Tak, to jasne jak słońce... Cudowną powieść napiszę o człowieku, który mogąc zostać genjalnym malarzem, rozłajdaczył się — dzięki niestosownej miłości. Dobranoc panu!
I powiedziawszy to, literat z katalogiem pobiegł pędem do swego mieszkania.
„Cokolwiekbądź — myślał Sielski — mój przyjaciel Lachowicz ma wszelkie kwalifikacje do tytułu: człowieka bez charakteru. Nie chciałbym mieć z nim kiedy awantury...“
Gdyby w tej chwili powiedział kto Sielskiemu, że on sam prześcignie w sztuce Michała Anioła, lub że Roman zostanie wielkim powieściopisarzem — uwierzyłby. Lecz nigdyby nie uwierzył temu, że on i ci, którzy tak sumarycznie osądzili i potępili Lachowicza, nie mają racji.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.