— To jakaś znajoma Sielskiego; panie Lachowicz, kto ona jest?...
— Wartoby się dowiedzieć!...
Pytania te i wykrzykniki spadały jak grad na Lachowicza, który jednak wbrew ogólnemu oczekiwaniu milczał, głęboko widać dotknięty słowami maski. Wreszcie kiwnąwszy obecnym głową, opuścił maskaradę.
Tymczasem Sielski w drugim salonie upatrzył stojącą pod oknem pustą kanapkę, na którą prawie upadła zmęczona, czy też przestraszona jego towarzyszka.
— Nie spodziewałem się spotkać pani w tem miejscu — odezwał się malarz ze źle ukrywanym gniewem.
Dama zwróciła na niego szare oczy i po chwili naturalnym głosem odparła:
— Nie rozumiem powodu, dla którego miałybyśmy unikać miejsc, tak chętnie odwiedzanych przez naszych mężów i surowych przyjaciół.
Ostatnie dwa wyrazy wymówiła z ironicznym śmiechem.
— Obecność surowych przyjaciół — odparł jeszcze bardziej rozdrażniony Sielski — przydaje się niekiedy, jak to sama pani miała sposobność sprawdzić przed chwilą...
— Ach! przypominasz mi pan, żem mu powinna podziękować?... W istocie, znalazłeś się po rycersku, w nagrodę więc powiem, żem przyszła po to tylko, aby pana zobaczyć.
Sielski milczał, starając się przybrać jak najobojętniejszą powierzchowność, co spostrzegłszy, dama mówiła dalej głosem cichym i tkliwym:
— Cóżto, jesteś pan, widzę, naprawdę rozgniewany i w niesłychanie szorstki sposób chcesz mnie przekonać o swej słowności?... Od dwu tygodni nie byłeś u nas, narażając mnie tym sposobem na słuchanie różnych przypuszczeń i pytań ze strony męża. Na ulicy nie kłaniasz się pan, a na maskaradzie witasz mnie wymówkami — co najlichszą ko-
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.