Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zmęczyłam się — odpowiedziała dama ozięble.
— Zmęczyłaś się, aleś i wzburzyła całe towarzystwo. O nikim nie mówią w salonach, tylko o jakiejś białej damie, dowcipnej i złośliwej, jak satyr!... Czy byłeś, kochany Jerzy, przy triumfach Loci?... bo mnie nie wypadało... Zdradziłbym ją moją obecnością....
Potem, nie czekając na odpowiedź, usiadł przy masce, otarł pot z czoła i znowu zapytał Sielskiego:
— Cóżto znaczy, żem cię tak dawno nie widział?
— Byłem już parę razy u państwa po Nowym Roku, ale do spotkań z tobą nie mam widać szczęścia.
— Prawda, że i ja w domu jestem gościem... Mam liczne zajęcia!... — odparł, śmiejąc się, blondyn, a potem dodał:
Podobno malujesz obraz na konkurs?... Jaki to temat?...
— Ostatni dzień skazanego...
— Aha! Życzę ci powodzenia i jestem go prawie pewny, tymczasem... Możebyś moją żonę do powozu odprowadził?...
Dama wstała, elegant zaś szepnął Jerzemu do ucha:
— Spotkałem jakieś zielone domino, które mnie ogromnie intryguje. Muszę się dowiedzieć, kto to jest, ale bez kolacji ani sposób!...
Po tym wyjaśnieniu ścisnął żonę za rękę, Sielskiego podobnież i znikł w tłumie.
— Wyborny mąż, nieprawda?... — spytała dama Jerzego.
— Dlatego też jeszcze dziś powtarzam moją propozycją. Z jego strony przeszkód niezawodnie nie spotkamy.
— Nigdy! — odpowiedziała dama.
— Ha! jeżeli tak — to trudno!...
Na schodach ugalonowany lokaj podał damie sobolową salopę i szal na głowę. Sielski ubrał się także i wyszli razem.
W drodze dama rzekła:
— Więc między nami wojna?... Pan u nas nie bywasz?
— Powiedziałaś pani.