oni chcą od niego, kiedy on już i tak biedny?... Jabym się tu spać bała... Czy Ludwiś się nie boi?...
Przyniesiono kawę.
— Pij, Zosiu, z garnuszka — mówił zakłopotany malarz — bo mi się szklanki wytłukły.
— A dlaczego Ludwiś nie pije?... Niech Ludwiś połowę wypije, a mnie resztę zostawi. Ojciec robił tak zawsze... Jakiż to straszny obraz! Niech Ludwiś choć skosztuje...
Lachowicz upewnił ją, że jest przejedzony, że zachorowałby, wypiwszy choć łyżeczkę kawy, i tą groźbą stanowczo zachęcił do jedzenia.
Zosia piła i jadła, w przerwach zaś rozmawiała:
— Madame kłania się Ludwisiowi i prosi o resztę, jakieś tam pięćdziesiąt złotych...
Na twarzy Lachowicza ukazał się rumieniec.
— Ach! jaka to dobra kawa... My dostajemy tylko herbatę z mlekiem, a podwieczorek niezawsze. — Która ma pieniądze, to sobie sama kupuje...
Rumieniec Lachowicza zrobił się ciemniejszy.
— Miałam się o coś Ludwisia zapytać, alem na śmierć zapomniała. Ale! ale... madame dziwi się, że ojciec ani razu u mnie nie był i nawet listu nie pisze. Czy ojciec będzie kiedy?...
Lachowicz niespokojnie przeszedł się po pokoju i odparł:
— Nie wiem... W każdym razie nieprędko...
Dziewczynka posmutniała, a potem, podnosząc na brata swoje wielkie, czarne oczy, rzekła nieśmiało:
— Możebym ja choć na wakacje ojca zobaczyć mogła?...
— Może być... Czy ci tęskno?...
— Tak... czasem!... Do innych przychodzą rodzice. Niedawno nawet był ojciec Brońci i dał jej na urodziny lalkę... Ale ja lalki nie chcę, taka już przecie duża jestem!... Przytem bawimy się razem. Ja jej uszyłam dwie nocne koszule...
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.