Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

ziłam go przecież na tamtej maskaradzie — szeptała Leontyna.
— Nie obawiaj się pani!... Znajdę ja sposób zamknięcia mu ust i zamknę, choćbym miał największe ofiary ponieść. A teraz — zostaw nas pani samych... Czy powóz ma pani?
— Mam na rogu ulicy — odpowiedziała Leontyna, patrząc w ziemię. Potem włożyła na twarz maskę, przyjęła od Sielskiego futro i wyszła na ulicę.
Jerzy zamknął mieszkanie na klucz i wrócił do Lachowicza, który oglądał obraz niedawno rozpoczęty i zasłonięty firanką. Był to „Ostatni dzień skazanego“ — robota przeznaczona na konkurs.
Teraz dwaj malarze po raz pierwszy spojrzeli sobie w oczy: Sielski był prawie nieprzytomny, Lachowicz spokojny i szyderczy.
— Na konkurs? — odezwał się Lachowicz, wskazując obraz.
— Tak.
— Czy wiesz, że i ja staję?...
— Nic mnie to nie obchodzi — odpowiedział Sielski zarozumiale.
Lachowicz uśmiechnął się gorzko, a potem rzekł:
— No, mniejsza o to!... Miałeś mi pożyczyć pieniędzy...
— Ile?
— Daj... pięć rubli...
Sielski wydobył pieniądze z biurka i oddał je Lachowiczowi, który znowu rzekł:
— W takim razie, dobranoc!... Przepraszam cię też za przyjście niewporę — dodał z figlarną miną.
— Siądź-no! — odparł Sielski.
— Nie mam ani chwili czasu. Upewniam cię, że mego powrotu niecierpliwiej oczekują, niżeś ty oczekiwał na miłą wizytę...
— Powiadam ci... siadaj i staraj się choć na chwilę porzu-