Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

— Za kogo ty mnie uważasz, panie Sielski?...
— Za tego, kim jesteś... za człowieka bez zasad, dla którego jedynym hamulcem jest interes...
— Cha! cha! cha! — wybuchnął Lachowicz, chwytając się za boki. — No, więc mi zapłać... daj mi parę rubli i będziesz spokojny.
— Za mało!
— Wypij, synku, szklankę wody, a przekonasz się, że za dużo... Gdybyś zaś wypił karafkę, poznałbyś, że w tym wypadku nawet rubla byłoby szkoda... Poprzestałbyś na mojem słowie, które w łaskawych oczach twoich nie warte i trzech groszy.
— Nie mówmy o słowie, ale o interesie! — przerwał Sielski.
— Więc może mi dasz cały swój majątek?
— Dałbym ci go, ale toby się nanic nie zdało. Wymyśl coś lepszego... ty za mało kochasz pieniądze.
— Co za warjat!... Daję ci słowo, że jesteś zdenerwowany i że najlepiej zrobisz, jeżeli umywszy sobie głowę, spać pójdziesz...
— Kończmy — nalegał Sielski.
Lachowicz spoważniał.
— Więc kończmy! — rzekł. — Przysięgam ci na honor, że nikt o wizycie tej wiedzieć nie będzie.
Sielski ruszył ramionami i milczał. Widząc to, Lachowicz zbliżył się do niego, spojrzał mu w oczy i zapytał:
— Tak?... Więc słuchaj... — Głos mu drżał, jak w febrze. — Słuchaj, gdybym obmyślił jakąś podłość i wykonał ją tu... w oczach... czy uwierzyłbyś mi wtedy?
— Tylko... wtedy.
— I ty to mówisz z przekonania?
— Z głębokiego przekonania.
— Ty to mówisz... ty, którego nazywają szlachetnym, uczuciowym, honorowym?...