Lachowicz schował papier i zabrał się do wyjścia. Stojąc na progu, spytał jeszcze Sielskiego:
— Czy już mi nic nie masz do powiedzenia?
— To, że ci strzelę w łeb, jeżeli nie dotrzymasz umowy.
— I nic więcej?...
Sielski odwrócił się tyłem do niego.
Gdy Lachowicz wyszedł, Sielski zdjął zaczęte płótno ze stalug i rzucił je na ziemię. Dobry ten skądinąd chłopak miał dużo zarozumiałości i w tej nawet chwili sądził, że co najmniej jest bohaterem tragedji.
Lachowicz tymczasem, zapomniawszy o Sielskim, biegł w kierunku pewnej ulicy, do drewnianych domów, gdzie w zimnej komórce jęczał starzec, dotknięty początkami tyfusu.
Starzec ten wieczorem uciekł ze swego mieszkania i przy jednym z szynków na Krakowskiem Przedmieściu znaleziony został przez Lachowicza.
Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.