Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.


VII. TEMPORA MUTANTUR.

Osoby, znajdujące się na tym stopniu oświaty, że już pozwalają sobie kompromitować Darwina potępianiem lub potwierdzaniem jego teorji, osoby takie nie wierzą zazwyczaj w strachy, kabałę, tudzież szczęśliwe i nieszczęśliwe dnie w tygodniu. Dnie przecież takie istnieją, wprawdzie nie w tygodniu, ale w życiu ludzkiem. Dla każdego człowieka dzień urodzenia, włożenia pierwszych butów, wypalenia pierwszego papierosa, zaciągnięcia pierwszego długu, pocałowania pierwszej kobiety, należą do feralnych. Szczęśliwych nie wyliczamy tutaj, jest ich bowiem tak niewiele, że je każdy pamięta.
Z tem wszystkiem i szczęśliwe istnieją: przekonał się o tem Lachowicz. Pewnej nocy sen odbiegł go; malarz wstał bardzo wcześnie i wielkiemi krokami (z większym jeszcze niepokojem w sercu) przebiegał swoją pracownią. W południe wypił szklankę herbaty z cytryną, do której zapomniał włożyć cukru, po południu rzucił się na swoje nieosobliwe łóżko i począł marzyć.
W czasie tym sądzono konkursowe roboty artystów. Oczyma duszy widział Lachowicz gromadkę ludzi, której swój „Ostatni dzień skazanego“ rzucił na pastwę. Jeden z panów tych był przyjacielem malarza X., drugi mężem przyjaciółki pana Z., trzeci miał pretensją do Lachowicza za to, że mu się nie kłaniał, czwarty nie znał go osobiście, piąty źle słyszał o jego moralności, szósty nie słyszał nic, ani o nim, ani o nikim innym, lecz chorował na katar żołądka; siódmy był