Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mam tej przyjemności — odparł Sielski.
— Widocznie między wami są jakieś nieporozumienia?
— Bynajmniej!... Teraz właśnie rozumiem go zupełnie.
— Bój się Boga, Jerzy, pogódźcie się! — błagał wścibski. — To dobry chłopak, on się za tobą ujmuje!...
Ta to właśnie rozmowa przyszła teraz na myśl Sielskiemu.
— On się za mną ujmuje?... Ha!... lepszy to widać gracz, aniżelim sądził. Musi mieć jakiś planik...
Dobrowolnie wlazłem w ręce temu łotrowi, który dziś w dodatku poczyna robić karjerę!...
Było już ciemno, Sielski więc zapalił świecę i chodził wielkiemi krokami po pokoju, usiłując odgadnąć plan zemsty Lachowicza. W tej właśnie chwili ukazał się on sam.
Sielski włożył ręce w kieszenie i stanął na środku pokoju.
— Przyszedłem ci dług oddać — zaczął cichym głosem Lachowicz. — O ile wiem, jestem ci winien osiemdziesiąt rubli.
To mówiąc, położył paczkę pieniędzy na stole.
Sielski nawet ust nie otworzył.
— Czy już mi nic nie masz do powiedzenia, Jerzy?... — spytał Lachowicz.
— Wszystko już powiedziałem.
— I nie cofasz nic? — spytał Ludwik powtórnie, czując, że się w nim krew burzy.
Sielski przeszedł się po pokoju i nagle zawołał:
— Pocoś tu przyszedł?
— Przyszedłem przemówić do twego rozsądku i uczciwości — odparł Lachowicz.
— Cha! cha... komedjancie!... Tego rodzaju czarne charaktery, jak twój, znane są już wszystkim pokojówkom... Nie próbuj zatem odgrywać przede mną roli, do której nawet nie masz zdolności!
Lachowicz uczuł zawrót głowy.
— Ty dzieciuchu niepoprawny!... — wykrzyknął.