stem ocalony!... Wtem z głębi wód wysuwają się inne ręce i uratowanego chwytają...
∗
∗ ∗ |
Codzień tłumy przechodziły obok ciebie, o biedna siostro moja! rzucając ci grosz na wyschłą rączynę, a w duszę ziarno goryczy. I któż mię potępi, że opuściwszy bezpieczne schronienie, wróciłem do odmętu, aby cię z niego ocalić, lub zginąć razem z tobą.
∗
∗ ∗ |
Od tej chwili rozpoczęły się na nowo szalone zapasy z losem. Ludzie widzieli rozpaczliwe wysiłki jednostki, nie domyślając się nawet jej ciężkiego brzemienia, nie szczędząc krzywd i upokorzeń.
∗
∗ ∗ |
Na burzliwym oceanie życia, między uśmiechniętemi twarzami pływaków, którym szczęście sprzyja, spotykamy niekiedy twarz konwulsyjnie wykrzywioną, osłupiały wzrok i najeżone włosy...
— Co jemu jest? — pytają — i dlaczego on osłabł? Przecież wydaje się tak silnym, jak i my... O niedołęga!...
Lecz gdy tonący rozpaczliwemi rzutami psuje ogólną harmonją, jednego potrąci, a innego obryzga, — wówczas powstaje oburzenie:
— Łotrze! — wołają — jak śmiesz pływać w tak dobranem towarzystwie?...
I opuszczają go wszyscy, wszyscy odpychają, zostawiając nieszczęsnego na łup fali i gorszej od niej rozpaczy!...
Taki bywa los tych, którzy podają rękę innym, dawniej już potępionym i ginącym.
∗
∗ ∗ |