Z tej to miłości Prusa płynęła jego bezstronność, wręcz w podziw wprawiająca, wręcz bezprzykładna — zwłaszcza u nas, którzy, jak się raz on sam wyraził, „zawsze kogoś musimy posądzać o szelmostwa“.
W całym swoim blasku zajaśniała ta bezstronność w ostatnich latach jego życia, po wojnie rosyjsko-japońskiej, w epoce zrazu wielkich radości, a potem większych jeszcze zawodów i — bratnich kłótni, swarów, gniewów, żalów. Kto z nas nie unosił się wówczas stronniczością? kto z nas, jeśli nie złorzeczył, to przynajmniej nie miał żalu do tego lub owego stronnictwa? kto z nas nie grzeszył niesprawiedliwością uczucia czy sądu wobec inaczej myślących i postępujących? Kto pamięta te czasy (ach! jak bardzo przypominające dzień dzisiejszy), ten, jeśli położy rękę na sercu i jeśli ma w niem sumienie, odpowie sobie w cichości ducha: taki człowiek był wówczas tylko jeden — Bolesław Prus.
Ignacy Chrzanowski.
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.