Opiewa tryb życia młodzi dawnej i gromi surowo dzisiejszych; lamentuje nad płochością niewiast i przeklina szpetne nowatorstwa.
Dawniej inaczej pędził życie swoje
Młodzian: czcił starce, niewiast się wystrzegał,
Nieraz od książki do stajni wybiegał,
Chodził we zbroje,
Dzisiaj... rozumu chce cię uczyć chłystek!...
W łbie rozczochranym wiercą mu rozprawy!...
Milszy durniowi od męskiej zabawy
Jakiś tam świstek!...
Rzecz niesłychana, że w tym sprośnym wieku,
Nawet niewieście już trudno dogodzić:
Niedość, że płocha, jeszcze ciebie człeku
Chce za nos wodzić!...
A nam sto djabłów po tych inowacjach:
Darwinach, Millach, ogonach i kokach,
Turniurach, Comte’ach, Gambettach i fiokach,
Emancypacjach?...
Upamiętawszy się, medytuje nad swojem opuszczeniem i podeszłością wieku i sarka na płeć białą, nieszanującą siwego włosa. Zdybawszy jedną dziewkę, upomina ją, aby posłuchała pieśni, i grozi popsuciem kobzy; przedstawia jej swoje utęsknienie, a wreszcie wyrzeka się sztuki rymotwórczej i opłakuje starość swoją.
Ach! na tym świecie źle mi coraz bardziéj,
Bom już od swoich został opuszczony;
I płeć nadobna dzisiaj mną już gardzi,
Żem jest skulony!
Dziewko! jedno ty nie gardź mną... bo wreszcie
Samo mi życie stanie się niemiłem!...