Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

Z zagranicy powróciwszy, ś. p. rodzicielki swej już nie zastał we dworze, ani ś. p. rodzica w oficynie. Jął się przeto sam do gospodarki i wkrótce w dom swój dozgonną towarzyszkę wprowadził.
Że jednak był muzykalny i w djabełka co wieczór setki rubli przegrywał, że był towarzyski i co miesiąc bale na setki osób wydawał, dostał się przeto „w moc synów Judy“, a także jako figurant w ogłoszeniach T. K. Z, występować począł.
Ponieważ był roztargniony i niejednokrotnie zboże i okowitę wielu kupcom odrazu sprzedawał, najeżdżały go więc często osoby prywatne, jako też władze cywilne i wojskowe; że zaś cenił swą godność osobistą i był przytem impetykiem, więc też parę razy prochownię zamieszkiwać musiał.
Pod koniec karjery gospodarskiej, gdy go rządca o oddanie zaległej pensji nękać począł, rozgniewany, sprzedał ostatnie kilkadziesiąt korcy pszenicy za psi pieniądz i aby pokazać swemu słudze, jak mało ceni marny kruszec, sturublowy papierek w oczach onego podarł i na podłogę rzucił.
Lubił przytem wesołe i niewinne żarty. Gdy pewnego dnia przyjechali do niego dwaj brodaci wierzyciele, uczęstował ich herbatą z emetykiem, zlepił ich brody klejem i tak związanych do wieczora pozostawił. Oj! uśmieli się też, uśmieli jego sąsiedzi!...
Skutkiem podróży za granice nabył zasad wielce liberalnych. Tańcował z kmiotkami po szynkach, nawiedzał kryte słomą chaty i chętnie drobne upominki od gospodarzy przyjmował. Raz tylko za niezdjęcie czapki kazał dać baty furmanowi, nie dlatego jednak, aby nie szanował w nim godności człowieka, ale dlatego, aby mu zasady etykiety towarzyskiej dobrze w pamięci utrwalił.
Przesądów nienawidził, ze strachów się śmiał, w powrót dusz wiernych zmarłych z tamtego świata nie wierzył; mimo to, dla zabezpieczenia gospodarstwa od ognia i gradu,