LAJBUŚ. Pan da?... No to niech pan da!
KAROLEK. Co ty sobie, durniu, myślisz, że nie mam pieniędzy, hę?...
LAJBUŚ. Bez urazy wielmożnego pana nic nie myślę, ja tylko sobie mówię, że taki pan jak pan, toby z takim klekotem wstydził się chodzić po ulice.
STAŚ (zniecierpliwiony). No kupuj, Żydzie, albo się wynoś!
LAJBUŚ. Niech pan co opuści, ja przecież chcę zarobić. Mnie nawet trafia się kupiec na taki zygar, to możebym utargował z parę złotych...
KAROLEK. Cóż to za kupiec?
LAJBUŚ. Iiii... to jeden łapserdak, lokaj od furmana pana Zamojskiego!... Ja państwu powiem słowo; niech państwo co opuszczą, a ja postąpię.
STAŚ. No, ile postąpisz?...
LAJBUŚ. Co to dużo gadacz, postąpię... pięć kopiejek...
FRANIO (wpada zadyszany). Jak się macie!... hej, Karolu! jakiś facet przywiózł ci pieniądze, stoi w Europejskim hotelu. Biegnij prędko, bo wyjedzie!
KAROLEK (zachwycony). O nieba!... Stasiu, nie sprzedawaj zegarka, ja kupuję! (kładzie zegarek do kamizelki).
LAJBUŚ. Z przeproszeniem... postąpię pół rubelka!
STAŚ i KAROLEK (razem). Nie! dawaj sześć rubli!... jużeśmy ci powiedzieli ostatnie słowo!
LAJBUŚ. Co to słowo, czy to królewskie słowo? przecie to handel! No, dam cztery rubelki...
KAROLEK (chwyta za czapkę). Nie, nie!... dasz sześć rubli i weźmiesz!... No, bądźcie zdrowi, za pół godziny przychodzę! (wybiega).
STASIO. Karol! zostaw zegarek!... Co to za warjat... (do Lajbusia). Nie masz tu co czekać, przyjdź później, to może ci już tamten pan sprzeda.
LAJBUŚ. Państwo wszystkie takie prędkie... Może jabym
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.