CZŁOWIEK Z GMINU. Czego oni się tu zeszli z muzyką i z baldachimem?
ŚLEDZIARKA. Jakiś tu z Warszawy jedzie, co ich będzie uczył.
DAMA DOBREGO TONU. Czego się tak uwija redaktor „Tygodnika Ilustrowanego?“
MĘŻCZYZNA DOBREGO TONU. Ma racją, pani dobrodziejko!... Inteligencja warszawska przysyła nam jednego z najznakomitszych swych przedstawicieli! (słychać świst).
GŁOSY Z TŁUMU. Jedzie! jedzie!...
DAMA OTYŁA. Bój się Boga, mężu, zaproś go na obiad... To jakiś wielki człowiek, możeby się ożenił z Kością...
MĄŻ. Daj pokój!... tu już krociowe panny do niego wzdychają! (Pociąg zajeżdża).
TŁUM. Hura! hura!...
GŁOS Z WAGONU I. KLASY. Konduktor!... zjadłeś trzysta djabłów... otwieraj!...
REDAKTOR „TYGOD. ILUSTR. LUBELSK.“ Konduktor! konduktor!...
GŁOSY Z TŁUMU. Ten, co krzyczał z wagonu, to pewno prelegent... jaki ma ładny głos! (Z wagonu wysiada grubas).
REDAKTOR. Orkiestra... rżnij fanfarę!... (muzyka gra).
GRUBAS. A co to znaczy?.. hę?...
REDAKTOR. Witamy cię, szanowny prelegencie!...
GRUBAS. Co? co?... ja?... prelegent?... ja handluję świńmi, panie!... ja nie żaden prelegent!
FIKALSKI. Panowie! ja jestem prelegent!...
TŁUM. Hura! hura! (muzyka gra; Fikalskiego stawiają pod baldachimem; z obu stron ma redaktorów).
MĄŻ (do żony). Jaki gruby w karku!... akurat pasowałby do naszej Kości!
REDAKTOR. Mieszkańcy miasta Lublina!... Oto pan Damazy Fikalski!... kawaler, liczący lat 23 i pół, wzrostu 6 stóp
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.