DZIECKO I. Cykonja koaksat... nie, nie tak... Rana koaksat... żaba skrzeczy... Planta... plan... planta floret... roślina kwitnie...
DZIECKO II. Ró... ró... różowate... rośliny różowate... Podkrzewy, krzewy, a... a... a nawet... a nawet wyniosłe drzewa... wyniosłe drze... Mają liście... mają liście...
DZIECKO III. Czteeery razy pięć... dwadzieścia!... Pięć razy pięć... a, dwadzieścia pięć!...
DZIADEK (wchodząc). Ehem! ehem!... uczcie się, robaczki... ehem! ehem!... bo to teraz w Warszawie to nawet pastuchy biorą się do książek i do seksternów... ehem!... ehem!... a wy możecie zostać pucybutami!
DZIEWCZYNA (wbiega). Prosę łaski starsego pana, cy nima młodsego państwa?
DZIADEK. A bo co się stało... hę?...
DZIEWCZYNA. A bo prosę łaski starsego pana, jakiś we fraku z Warsiawy psyjechał...
DZIADEK. Bójcie się ran boskich!... aż z Warszawy?... we fraku?...
NAUCZYCIEL. Szukajcie waszych rodziców... ktoś z Warszawy przyjechał!
DZIECI. Ktoś z Warszawy!... Jakiś pan z Warszawy!
MATKA (wbiega). Jezus! Marja!... co się to stało?...
DZIADEK. Ehe... hem... z War...
NAUCZYCIEL. Jakiś znakomity gość przyjechał z Warszawy!
OJCIEC (wbiega). To niepodobna!... Jagusiu!... wody na miednicę!... brzytwy!... mój frak!...
MATKA. Petronelo... ubierz dzieci!... daj im nankinowe majteczki i aksamitne surduciki, te, co to Lejbuś na Wielkanoc im zrobił... Mój kok!...
DZIADEK. Ehem!... Bogdajże was... ty... ty... jak ci tam?... Jagna!... Jaguś!... ehem!...
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.