Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

KASJER. O, to nic nie szkodzi!
DAMA. Kto też, proszę pana, jedzie dziś do Częstochowy? bo może znajomy...
KASJER. Każdy jedzie, kto płaci, pani dobrodziejko, co zaś do nazwisk, o te się nie pytamy.
DAMA. Ach! przepraszam... (odchodzi).
PAN I. Bilet do Wiednia na wystawę! trzecią klasą...
KASJER. 13 rubli 50 kopiejek! (Pan I. odchodzi).
MOSZEK. Z psieprosieniem... cy tędy sze jedzie do Wydnie?
KASJER. Tędy.
MOSZEK. Cy to i do Bryslau tędy?
KASJER. Tędy... nie zawracaj mi pan głowy!...
MOSZEK. Barzo psieprasam, ale cy to i do Kocka tędy?
KASJER. Nie tędy!... daj mi pan spokój...
MOSZEK. Bez urazy... a do Skierniewice tędy?
KASJER. Mój panie, kupuj bilet, bo ja czasu nie mam!...
MOSZEK. Z psieproseniem... ale ja nie jadę, ino sze tak pitam! (odchodzi).
BARTEK. Proszę łaski pana, a którandy tu zajechać do masyny?
KASJER. A to poco?
BARTEK. A bo to mój pon jadzie masyną i mnie kazał z kuńmi do dom wracać...
KASJER. Więc i cóż z tego?
BARTEK. Więc to jo chciołem, zeby kunie śli ztyłu, to prandzy pódą... Wóz za wozem zawdy lepi!...
KASJER. Wynośże się, mój kochany!...
P. WŁADYSŁAW. Cóż to u djabła, jakoś sędziego nie widać?
PAN OBCY. Radca mi mówił, że był sędzia na banhofie... Widocznie znudził się i wrócił do hotelu.
P. WŁADYSŁAW. Ha, trudno!... nie pożegnamy się (słychać świst), chodżmyż prędzej, bo nas zostawią (wychodzą).