Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

LWICA. Opowiedz pan...
BLAGIER. Pewnego dnia zjechało do nas liczne sąsiedztwo, złożone z zapalonych strzelców. Każdy opowiadał przykłady swej celności...
LWICA. Czelności?...
BLAGIER. Celności... i ja też. Gdy mi panna Filomena zaprzeczyła, zrobiliśmy zakład i wyszli wszyscy na pole dla sprawdzenia.
LWICA. No, i cóż?...
BLAGIER. Strzeliłem 101 razy i na ścianie chlewka wypisałem kulami: Filomeno, kocham cię!...
LWICA. Zadziwiasz mnie pan tak, że aż chcę go prosić, abyś mi w tej oto strzelnicy dał dowody swojej zręczności!
BLAGIER. Kiedy... bo... tam muszą mieć bardzo liche pistolety.
LWICA. Przeciwnie... wyborne!...
BLAGIER. Przytem... godzina jest niewłaściwa...
LWICA. Owszem, najwłaściwsza. Teraz właśnie arystokracja strzela... No, chodźmyż, mój panie!
BLAGIER. Od rana... musiały się już pistolety ogromnie zanieczyścić...
LWICA. No, nie lękaj się pan, znajdziemy na to sposób!
BLAGIER. Zresztą, muszę się pani przyznać, że po ostatniej chorobie... a mianowicie po tyfusie... zupełnie straciłem rękę i prawdopodobnie ani razu nie trafię!
LWICA. Ach! już rozumiem!... Więc to zapewne podczas gorączki tyfusowej odbyłeś pan ów sławny pojedynek i wypisałeś kulami imię jakiejś panny Filomeny.
BLAGIER. O nie, pani... Fakta te rzeczywiście miały miejsce, kiedym był u mego dziadka w Mordotłukach!