Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

MŁOKOS. Nie rozumiem, co to kogo obchodzi... Dobranoc panu!...
PAN I. (do pana chudego). Jestem Gęgalski z Gęgał, właściciel dóbr i chciałbym wiedzieć, z kim jadę?
CHUDY. Jestem Atramentowicz... literat!
PANI I. Liiiteerat!... A z których Atramentowiczów?
CHUDY. Z tych... co to z Warszawy...
PAN I. Z Warszawy!... A cóż aspan w tych stronach porabiasz?
CHUDY. Jadę tu z drugim.
PANI I. Z drugim?... także literatem?...
DAMA I. (przez sen). No!... czy to ty, mężu?...
MĄŻ. Czego chcesz, duszko?
PAN I. (do siebie). Djabli! czy co?... Niedawnom spotkał dwu kataryniarzy... ci szli na prowincją grać. Mniejsza!... Później spotkałem budę z małpami, która jechała także z Warszawy na prowincją. Tfy!... żeby jakiego nieszczęścia w drodze nie było (zasypia).
PAN III. No!... któż mnie tam w rękę całuje?... cóż to znowu!...
MŁOKOS. Oj! oj! oj!... puść mnie, pan!... bo mi pan uszy oberwiesz!...
MĄŻ (drżącym głosem). A ty, chłystku jakiś!
PODRÓŻNI. Co to jest?... O nieba!...
DAMA I. Ach!... to ten, co mnie w rękę całował.
PAN III. Ehe!... to i mnie tu ktoś parę razy cmoknął... filut!...
MĄŻ. Smarkaczu!... będziesz się do kobiet uczciwych umizgał!
MŁOKOS. Jak Boga kocham... tak nie daruję panu!... (dyliżans staje).
CHÓR. Co to jest?... co się stało?...
DAMA II. (do pocztyljona). Cóż to, mój przyjacielu... jeszcze bierzesz pakunek?