Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

Pożegnałem go. Jaka szkoda, że ten dzielny chłopiec dawniej nie dowiedział się o sposobach szukania posady!...
Kiedy myślę o wypadkach podobnych, mimowoli pytam, co u tych ludzi zastępuje miejsce znajomości życia? boć skoro są wrażenia z tej dziedziny zjawisk, muszą być również i jakieś kombinacje tych wrażeń. I rzeczywiście, są kombinacje. Ciągle obijają się nam o uszy wyrazy: szczęście, nieszczęście, moje plany, moje cele, moja osoba, zdolności, środki, stosunki i t. d.; również często słyszeć można wcale przyzwoite poglądy na temat życia codziennego, — lecz na tem koniec. Jeżeli chłodno zechcesz zbadać, co się ukrywa poza temi wyrazami i zdaniami, na czem są oparte owe poglądy, przekonasz się, że miejsce pozytywnych wiadomości zajmują złudzenia, oparte na złudzeniach i prowadzące do złudzeń, jeżeli nie do zguby. Ogromna większość wszystkich klas społecznych łudzi się co do swych pojęć o szczęściu i nieszczęściu, co do swych planów, swych osób, zdolności i środków, a wreszcie i co do swych obowiązków. Jest to ogólna i w skutkach straszliwa niedoskonałość ludzkiego umysłu, wszyscy jej bowiem w rozmaitym stopniu ulegamy; lecz przekonać o niej ogół jest tak trudno, jak trudno dowieść prostakowi, że powietrze jest ciężkie i że ugniata każdego z nas z siłą 25,000 funtów.
Ale przejdźmy do dalszego ciągu.
Przed 15 laty dla dopilnowania interesów zamieszkałem w Lublinie, gdzie podówczas, znany ci Jan chodził do 5-tej klasy gimnazjum. Chłopiec często mnie odwiedzał i odtąd zawiązała się bliższa między nami znajomość. Ja, już w owej epoce człek zachodzący w lata, mówiłem mu o dawnych czasach, — on powierzał mi swoje pragnienia i zamiary, których miał zawsze pełno.
Jednego dnia powiedział mi, że bardzo lubi czekoladę i że wtedy tylko będzie zupełnie szczęśliwym, kiedy będzie mógł wypijać tyle czekolady, ile mu się podoba.