zostawia.“ On mi zaś na to: — „Mój panie! poznałem już, co mi do szczęścia potrzeba i wiem, że żyć bez Kasi nie mogę.“
Otóż, mówię ci, że w dniu wesela nocowałem zdaleka od dworu w altanie. Trochem zaspał i gdy na drugi dzień, zbudziwszy się około 8-ej, spojrzałem w okno, zobaczyłem Jasia, spacerującego po ogrodzie.
Dostrzegł i on mnie zaraz, przybiegł blady, rozczochrany, z podsiniałemi oczyma i wogóle z miną desperacką. Pokręcił się po izdebce i wzdychając, usiadł.
— Cóż ci to, mówię, choryś, czy co?...
— Zdrów jestem, ale...
— No i cóż?
— Niech mnie pan tylko nie wyda z sekretu, ale — no, powiem zresztą, bo lepiej jest zawsze przed kimś serce otworzyć...
Drgnąłem ze strachu i już zirytowany trochę, krzyknąłem:
— A cóż u stu fur beczek bataljonów!... gadaj zaraz...
— Widzi pan, niema nic złego. Ja tylko chciałem powiedzieć, że... bodaj czy pan nie miał racji, mówiąc, że wszystko jest zdaleka ładniejsze i prędko się przejada.
O małom go nie wyrzucił za drzwi. Dziś żyje zdrów i kontent. Utył, ma dwoje dzieci, kocha żonę i opowiada jej niekiedy historją, jaką ci opisałem. U mnie bywa często i mówi, że jest szczęśliwy, choć zawsze dodaje, że wszystko ładniejsze zdaleka.
Przykład ten okazuje ci jeden rodzaj złudzeń w pojmowaniu szczęścia. Kiedy niedoświadczony pragnie czegoś, nie widzi granicy swych pragnień i nie domyśla się, aby zaspokojenie mogło wywołać przesyt. To też pobudzany nieustannie przez wyobraźnią, zapomina o tem, że są inne, liczne potrzeby natury ludzkiej, obraca wszystkie siły na osiągnięcie jednego tylko celu, zaniedbuje wszystko, co leży poza jego obrębem i wkońcu rozczarowywa się: naprzód skutkiem przesytu, a po-
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.