Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas byłem w bardzo złem położeniu. Pojechał więc biedaczysko na lichą guwernerkę na lat trzy i zebrawszy coś około 2,000 złotych, ruszył do Kijowa. Ten kapitalik rychło poszedł na książki; że zaś w chłopcu dawny pociąg do nauk zmienił się już w namiętność, nie chcąc zatem tracić czasu, nie starał się o korepetycje i wskutek tego bardzo nędzne życie prowadził.
W wilgotnej izbie na poddaszu, o głodzie i chłodzie czytał i notował po całych dniach i nocach; skończył wreszcie uniwersytet z odznaczeniem i wrócił do kraju z suchotami.
Poprawiły się już wtedy moje interesa, mogłem więc i chciałem ratować chłopca, ale on psuł wszystko nadmierną pracą; pracował bowiem od 16—18 godzin na dobę. Chowałem mu papiery i książki, ale wtedy kładł się w łóżko i nic jeść nie chciał; sprowadzałem młodzież, ale wtedy uciekał do lasu. Tylko towarzystwo kobiet robiło na nim niejakie wrażenie; przy nich odkładał książki, śmiał się i rozmawiał.
Jedna osobliwie panienka wpadła mu w oko, nawet jej asystował przez dni kilka; lecz gdy pewnego razu napomknąłem mu o małżeństwie, zamyślił się, mruknął: „już za późno“ i zaczął czytać na nowo. Od tej pory unikał kobiet a nawet rozmowy o nich, — dziwaczał coraz bardziej, aż wreszcie i do łóżka się położył na dobre.
Straszliwie postępująca choroba nie zmieniła trybu jego życia. Wiedział o niej, ale mówił, że nie ruszając się z łóżka i dobrze jedząc, pożyje jeszcze lat kilka i swoją pracę dokończy.
— Niedługo już — mówił — musi mi wuj sprowadzić pisarza; ja mu zacznę dyktować z notatek i wydam choć jakąś część mojej pracy.
Tymczasem notatki rosły i rosły, a śmierć już kołatała do drzwi. Aż i sam wreszcie przestał czytać, ciągle się jednak łudząc, że za dni parę przejdzie osłabienie i on na nowo weźmie się do roboty!