gi, przebaczył mu i dał błogosławieństwo, odebrawszy wzamian najuroczystsze zapewnienie, że syn odtąd poprawi się i ustatkuje.
Jakoż ustatkował się, bo niespełna w pół roku piechotą przyleciał do domu. Gadają, ale nie twierdzę napewno, że zemknął, bo jejmość za nim sprzętami ciskała; pewniejszem jest, że mu ojciec za tę sztukę imieniny wyprawił. Dziś, pono już trzecim nawrotem bawi u jejmości, ale okrutnie robak smutny i niedługie mu życie wróżą.
Spotkałem go raz na jarmarku; o mało mi głowy nie rozklekotał swojemi skargami. Wysłuchawszy go, rzekłem:
— Człowieku, wejrzyj w siebie! boć jeżeli wszędzie ci źle było, to widocznie w tobie samym jest przyczyna złego.
— Ach, panie mój — odpowiedział — wszystko wytrzymam — wojskową musztrę, szkolne wykłady, klasztorne godzinki, tylko kobiecej gadatliwości wytrzymać nie mogę, takie już dziwne są moje nerwy.
Pożegnałem go. Oj, te nerwy! o których nie słyszano dawniej — te nerwy i w grobie nie dadzą wam spokoju!
Streszczając moją gawędę o złudzeniach w pojmowaniu szczęścia, powiem ci, co następuje:
Naprzód, nie wierz temu, aby jakiekolwiek pragnienie ludzkie nie miało granic; każde ją ma, a granicę tę stanowi przesyt. Znajdziesz więc przesyt w jedzeniu i piciu, w patrzeniu i słuchaniu, w ruchu fizycznym, w marzeniu i w rozumowaniu — wreszcie w stosunkach z ludźmi i w miłości.
Powtóre, nie wierz temu, abyś zaspakajając jakieś pragnienie, zaspokoił je na długo, albo zagłuszył inne. Gdzie tam! Dziś się najadłeś, jutro głodny będziesz, — dziś się zabawiłeś, a jutro znowu bawić się zechcesz. Z drugiej znowu strony, zaspokojenie oka nie zaspokoi ucha, zadowolenie rozumu nie zadowolni serca.
Po trzecie, nie wierz temu, aby jakakolwiek rzecz była na świecie doskonałą; każda bowiem ma swoje dobre i złe stro-
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.