Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

dzimy. Łudzimy się w pojmowaniu natury szczęścia, w pojmowaniu praw, kierujących życiem, a wreszcie w pojmowaniu naszej osobistej wartości. Jeżeli zaś zapytasz, co jest przyczyną tych złudzeń, odpowiem, że jest nią nieznajomość życia codziennego.
Widzisz zatem, jak ważną jest sztuka życia, trzeba się jej uczyć, jak uczymy się grać, tańcować, czytać i t. d. Lecz wy, młodzi, nie zastanawiacie się nad życiem, zbadanie jego odkładacie na później, ufni w to, że czas zrobi swoje, a przymioty waszego rozumu i serca dopełnią reszty. Tymczasem zaś i ta ufność opiera się na złudzeniu, jak to przykład następujący okaże.
Kolegował ze mną w uniwersytecie niejaki Tomasz, którego nazywano Katonem, ponieważ surowo potępiał błędy innych i często mawiał: „Wolałbym się zabić, niż stracić u ludzi szacunek.“
Będąc już na trzecim kursie, stracił on ojca, człowieka szanownego, po którym zostało nieco grosza, sprzętów i kosztowności. Syn odziedziczył to wszystko, a wypłakawszy się i wymodliwszy, począł używać pieniędzy, które za życia ojca bardzo nieczęsto widywał.
Jednocześnie z pieniędzmi zjawili się i towarzysze do zabaw; byli to różni paniczykowie, młode oficerki, bogatsi koledzy i t. p. Tomasz odwiedzał ich, oni jego — podejmował ich, oni jego — pożyczał od nich, oni od niego, słowem — hulał całą gębą.
Widząc, że zanadto wydaje, ostrzegaliśmy go, radziliśmy, aby długów nie zaciągał i aby zerwał stosunki, które do niczego dobrego nie prowadzą; lecz on, przybrawszy surową postać, rzekł nam:
— Cóżto, lękacie się, abym nie został podłym? Dajcie pokój, wiem ja, co znaczy honor, i nigdy go nie splamię!
Powoli jednak nikły pieniądze, a z nimi i honorowość Tomasza; brnął w długi, nie oddawał na termin, jednych